czyli o tym jak szczęśliwie zajechałam na miejsce
Niebieskim Volkswagenem jedzie 7 osób. 2 kierowców i pasażerowie w tym ja.
Po mojej prawej 2 panie zostają najlepszymi przyjaciółkami już po 5 min podróży. Zbliżyła je wymiana przepisów kulinarnych, ten sam zapach perfum z AVON'u i nieprzeciętne gadulstwo(plotkowały bez przerwy przez 12 godzin). Grubsza kobitka siedząca za mną - pani Maria - z resztką farbowanych włosów jest stałą klientką firmy - kursuje do pracy na zachód co 2 tygodnie. Zanim dojedzie do Holandii, na każdym postoju zapali LM'a, bo "wędzone trzyma dłużej".
Zanim wyjedziemy z kraju odbieranym spod domu ostatniego pasażera - pana Bronisława, mieszkańca zabitej dechami wiochy na krańcu świata, w której jedyny 2-piętrowy budynek to odwyk dla narkomanów. Pan Bronek jest pijany i ledwo trzyma się na nogach, ale według logiki pana kierowcy: jeśli zapłaci z góry i obieca, że będzie grzeczny, to przecież może jechać.
Ostatni przystanek w Polsce na cpnie (nie dość, że Orlen to jeszcze biało-czerwony)wyskakuję po Wyborczą, a pan kierownik po Wyborową. Wszyscy dostają po drinku (wódka-"jabłuszko pełne snów"-mięta=specjalność zakładu) nie licząc pana Bronka, który zasnął, a poza tym najwyraźniej wyczerpał swój limit promili w ramach psychicznych przygotowań już prze podróżą. Z radia umcumcjajakokodżambo i jest impreza.
Koło budynku celników przejeżdżamy tak szybko, że nawet go nie zauważam, tak działa strefa Schengen. Po drugiej stronie, na zachodzie, może i nawierzchnia gładsza, ale za to drzewa jakieś skarłowaciałe, a na niebie samoloty zamiast ptaków. Zupełnie jakby natura też potrafiła rozróżnić granicę między dobrem,a złem.
Dowcipy o Jasiu, Discopolo z głośników i kawa z termosu.
- Bo ja się nazywam Ela Bukowska czyli EB, jak to piwo, ale się przyznam, że wolę Lecha.
- Proszę mi nie gadać głupot, bo tu pani studentka wszystko notuje, a raport wyląduje na moim biurku.